Drabina powinna sięgać do nieba, a jeśli już niekoniecznie chcemy tam trafiać, to przynajmniej do gałęzi na których rosną najładniejsze jabłka. Niebo pojęciem względnym. Zimą zaś nie wiem czemu wszyscy remontują i drewniane drabiny, zamieniane są na te rozkładane metalowe trójkąty, na które nie lubię wchodzić, ale czasem muszę (niestety wałkiem na kiju od mopa nie wszędzie można trafić). Stąd też pomysł, zupełnie w sumie niezależny ( bo i do remontów mi się nie spieszy) na te 2cm (zabójcza wysokość) drabinki. Na każdej leży nie taki do końca suchy pędzel malarski, z którego "kapie" farba.
Oczywiście czekam na superpomysły na kanciaste miniaturki
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz