wtorek, 31 stycznia 2012

Yes, my Lord!

Kuroshitsuji!!! Kolejna seria, za którą szalałam! I mówcie co chcecie, ale Sebastian Michaelis jest naprawdę WOW!! A skoro już powstał chibi-L to czemu nie zrobić chibi- Sebastiana? Przeciwwskazań nie wykryto i oto jest! Mały słodki mroczny lokaj. Niby nic, ale i tak bardzo mi się podoba. Czy mogłoby być inaczej skoro "Piekielnie dobry z niego lokaj"? :)


L fantastyczna postać, u której brak butów wzmaga percepcję...

Ludzie dzielą się na takich, którzy lubią L i takich, którzy kibicują Raito. Ja lubiłam L bardziej, choć i pan Yagami kusił mnie pewnymi aspektami charakteru i poglądów. Nie wiem czemu ale zło jest nam łatwiej lubić. Wracając jednak do L to jest on wspaniałym obiektem do ulepienia jego miniaturki!!! Kiedyś już miałam podobną, ale nieszczęśliwym trafem mi przepadła. Czemu zatem nie zrobić drugiej? Mój L ma w kuckach jakieś 3cm, gole stópki i ślicznie zdziwioną minę. Obok niego wisi bardzo związana z tematem truskawka. Zastanawiam się co jeszcze fajnie by wyglądało? Lody? Ciastko? 



 a tu już samo zbliżenie na Elową mordkę:3


Słodkich snów!

To naszyjnik z serii : "łóżko najlepszy przyjaciel człowieka". Oczywistość tego stwierdzenia przytakną wszystkie osoby uczące się i większość pracujących. Ja na zajęciach strasznie tęsknię za moim łóżeczkiem, obiecując sobie, że zaraz po powrocie do domu do niego wskoczę. Raczej rzadko mi się jednak udaje. Wracając do mojej miniaturowej maniery właśnie pod wpływem takich przemyśleń powstała ta kolekcja, którą staram się wprowadzać w życie w każdej wolnej chwili. Łóżeczko na zdjęciu ma długość ok 4 cm i szerokość 2,5cm. Zawieszone jest swobodnie za jeden narożnik. Starałam się uchwycić łóżeczka z dziecięcych pokoików, stąd maleńki misiaczek i słodkie poduszki. Łóżeczko jest oczywiście w całości 3D:) Obok postanowiłam zawiązać równie słodka wstążeczkę w kolorze ciemnego różu.


Powstaje moje miasteczko...

Domki są chyba moją ulubioną sferą poddawaną miniaturyzacji. Poświęcam im bardzo dużo czasu, ale też dzięki temu każdy wydają mi się być jedyne, wyjątkowe. Nie powtarzam schematów i nie zdarzyło mi się zrobić dwóch jednakowych. Jestem z nich szczególnie dumna:) Ponadto materiały jakich używam, sprawiają, że domeczki są niesamowicie lekkie i świetnie nadają się do noszenia na łańcuszku. Osobiście uważam, że wyglądają przeuroczo i są samą kwintesencją wszystkiego, co dziś nazywa się stylem vintage. Romantyzmy, romantyzmy zatem czas zacząć!! A gdy tuż za rogiem czają się Walentynki, myślę, że niejedna dziewczyna ucieszyłaby się z takiego prezentu. Ja ucieszyłabym się bardzo, ale co to za prezent od siebie samej?




Zdjęcia oczywiście nie oddadzą efektu trzymania takiego maleństwa w łapkach, a i to sprawia mi straszną uciechę!

czwartek, 26 stycznia 2012

nyancat- czyli ciastokot w natarciu

Pod wpływem inspiracji danej mi przez osoby postronne tworzę strasznie ukierunkowane rzeczy. W mym świecie znów zaroiło się od postaci z mang. Jeśli natomiast mówimy o otaku i całej otoczce, to nie może zabraknąć w moim lepionym dorobku nyankotów. Do tej pory zastanawia mnie co takiego w tym kocie jest? oprócz nadzienia oczywiście:)



Zdecydowałam się moje modelinowe koty zawiesić na łańcuszkach. Uzyskałam dzięki temu efekt...hmm... realizmu? nie wiem czy to słowo pasuje. hahah. W każdym razie dzięki temu koty bujają się w bardzo zabawny sposób przy każdym ruchu głową. Daje to złudzenie tego latania w kosmosie oryginalnego nyana. Dziękujcie wszystkim bogom, że nie potrafią śpiewać.

Ryuukowe przedmioty użytku osobistego.

Kontynuacja serii związanej z Death Note. Tym razem w wersji "naszyjnej". Od razu się zdradzę, że razem z kolczykami wygląda super. Nie będę się zatem rozpisywać!!! Zdjęcia, zdjęcia!!!




Japonki rodem z czasów, gdy Piłsudski nie wiedział nawet, że będzie miał Kasztankę.... Bleachowy pasjonat powraca

Zanim przejdę jako tako do rzeczy, należałoby wyjaśnić skąd się wziął tytuł. Otóż dziewczęciem będąc niegdyś nastoletnim, zamiast uczyć się na klasówki w liceum, wolałam pisać opowiadanka zwane fanficami. Dotyczyły one w ogromnej mierze fandomu Bleacha. Do tej pory go uwielbiam, ale wątki pozbawione arrankarów (czyli te teraźniejsze) wykluczam po prostu ze swej świadomości. I oto zdanie z takiego opowiadania opisujące szalonego sklepikarza Uraharę Kisuke:
"Miał na sobie czarny malowniczo rozpięty płaszcz. Pod spodem coś, co wyglądało  jak zielona piżama wujka Staszka. Na nogach drewniane chyba-japonki z czasów, które pamiętały zapewne jak założyciel pierwszej dynastii Chin dosiadał swej Kasztanki." 
stąd Kasztanka:D Wszyscy sie ze mną zgodzą, że Chiny powstały wcześniej niż żył Piłsudski:P Taki sentyment. 




A teraz do samej robocizny przechodząc.  Uraharowe japonki przysporzyły mi niesamowitej frajdy! Specjalnie obejrzałam kilka starych odcinków. więc może stąd też ta frajda. Są wykonane z resztek sklejki, starannie pomalowane przy pomocy mojego nowego mini-pędzelka. Kapelusiki to już modelina. Wszystko jednak razem, tworzy (mam nadzieję) fajne zestawienie oddające ducha tej postaci. Postanowiłam je również wystawić na allegro.

Problem w tym, że moja super polityka "taniej wysyłki" się jednak nie sprawdza. Moim zdaniem lepiej zadbać o bezpieczeństwo  tak bliskich memu sercu pierdółek i nie liczyć więcej tylko na listy ekonomiczne.

niedziela, 22 stycznia 2012

Home, sweet home...

Że mam słabość do małych rzeczy, chyba każdy wie. Ostatnimi czasy, korzystając z mojej miniaturowej maniery i pozostając pod urokiem ujrzanego niedawno starodawnego domku dla lalek, zaczęłam produkować własne domki. Ich daszki sięgają nieba znajdującego się na wysokości 4 centymetrów. Że osobiście lubuję się w kamieniczkach i wiktoriańskich willach, stworzyłam z myślą o sobie pierwszy mój domeczek. A co zrobić z takim domkiem skoro nie można w nim zamieszkać? Niesamowicie wygląda powieszony na starym łańcuszku na szyi. Romantyzmem powiewa, można by rzec. Oto kilka zdjęć. W przygotowaniu jest również domek lodziarnia "słodki, pastelowy, różowy" :)

piątek, 20 stycznia 2012

Notesy boga śmierci czyli hołd złożony Ryuukowi:)


A oto jedna z moich nowszych produkcji powodowana sentymentem mangowego maniaka. Wtajemniczeni wiedzą, że shinigami jedzą tylko czerwone jabłka. A cała reszta, która nie miała okazji zobaczyć przezabawnego i trochę strasznego L jedzącego lody powinna żałować:)



wtorek, 3 stycznia 2012

Jeśli naprawdę lubisz remonty...

Drabina powinna sięgać do nieba, a jeśli już niekoniecznie chcemy tam trafiać, to przynajmniej do gałęzi na których rosną najładniejsze jabłka. Niebo pojęciem względnym. Zimą zaś nie wiem czemu wszyscy remontują i drewniane drabiny, zamieniane są na te rozkładane metalowe trójkąty, na które nie lubię wchodzić, ale czasem muszę (niestety wałkiem na kiju od mopa nie wszędzie można trafić). Stąd też pomysł, zupełnie w sumie niezależny ( bo i do remontów mi się nie spieszy) na te 2cm (zabójcza wysokość) drabinki. Na każdej leży nie taki do końca suchy pędzel malarski, z którego "kapie" farba.



Oczywiście czekam na superpomysły na kanciaste miniaturki
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Gitarki

Robione dość dawno. Będzie z dwa lata temu. Jedna para zachowana na pamiątkę. W sumie same początki, a jednak jakże ucieszne. Gitarki były różne, i kraciaste, i klasyczne i jakie tylko kto chciał. Ja osobiście postawiłam na fioletowe motywy mające przypominać czasy Jimmy'ego Hendrixa i dzieci kwiatów. Bo wojna w Wietnamie na prawdę była be be. :) Najzabawniejsze jest to, że pewnie teraz zrobiłabym je trochę inaczej, bo do tej pory pamiętam jak ciężko było wycinać dziurki w pudłach rezonansowych (jeśli dobrze pamiętam, tak właśnie ta część gitary się nazywa)



poniedziałek, 2 stycznia 2012

linijki dla fanki matematyki:)

Maleńkie linijeczki, zostały wykonane na specjalne zamówienie przemiłej Pani Anny, za sklepu, którego nazwy zdradzić nie wiem, czy mogę, więc nie zdradzę,a do którego czasem zaglądam i nawet się w nim mi zaopatrywać zdarza. Miała być to para kolczyków, dla córki studiującej na Politechnice, i mającej chcąc nie chcąc z matematyka do czynienia. Pomysł linijek wpadł mi od razu do głowy i jeszcze tego samego dnia owe linijki powstały. Najwięcej frajdy jednak sprawiło mi temperowanie patyczków, które stały się ślicznymi ołóweczkami, jak i zrobienie miniaturowych gumeczek ( każda miała ok. 3mm długości). Zależy mi najbardziej, żeby wszystko sprawiało wrażenie rzeczywistości, dlatego przykładam uwagę do najmniejszych szczegółów tych szczegółów:) Niesamowicie również ucieszyłam się, że prezent się był spodobał i jest obiektem zazdrości koleżanek. Ha haha. Nie przeciągając już dłużej prezentuję poniżej zdjęcia.
Od pewnego czasu zajmuje się maleńkimi odpowiednikami naszego otoczenia. Nie są to jednak produkty spożywcze, pączki, czekoladki i ciasteczka. Jest tyle wspaniałych przedmiotów, które równie wspaniale wyglądają w wersji mini (którą tak kochają kobiety:). W mych tworach upodobałam sobie najbardziej te kanciaste i te których "lepiciele fimowi" nie wykonają. Moje miniaturki są wykonywane z drewienek, listewek, tektury i wszystkiego co akurat znajdę w swoim obejściu. Są mi bardzo drogie, a i dłubanie ich sprawia mi niesamowitą przyjemność:) Bo czyż wykonanie 2 cm skórzanej walizki rodem z rejsu parostatkiem Krawczyka nie jest ucieszne? Na tym blogu będę zatem chwalić się, TAK! Właśnie chwalić się!, swoimi osiągnięciami. I mam nadzieję, że w tym wypadku nadmierne czepianie się szczegółów nie będzie postrzegane jako wada mojego charakteru, a wręcz  na odwrót:)

KONTAKT

Kontakt dla osób zainteresowanych podrzuceniem pomysłu bądź nawet zakupieniem pomysłu przeze mnie urzeczywistnionego:

Aleksandra Klauze

gg: 1005159

zimowe89@wp.pl

Zapraszam do pisania:)